czwartek, 6 czerwca 2019

MARSYLIA I FEZ - KRÓTKIE STRESZCZENIE WAKACJI: AKTUALIZACJA

Marsylia i Fez - krotkie streszczenie wakacji - WERSJA NA NOWYM BLOGU

Pomimo, że blog zyskał nowy wygląd i treści a posty zostały usunięte - postanowiłam (choć minęło od wyjazdu 2 lata) wrzucić ten wpis celem zaciągnięcia z niego informacji. Mam nadzieję, że kilka z nich się komuś przyda.

Edit:  

No i właśnie przyszła pora na (foto)relację z podróży ;) Cztery państwa, pięć lotów. Było intensywnie.
Marsylia
Marsylia to jedno z największych miast na południu Francji. Położona nad Morzem Śródziemnym w regionie Prowansja - Alpy - Lazurowe Wybrzeże. Nasze zwiedzanie odbywało się głównie w okolicach Starego Portu w Marsylii, zwanego Vieux Port, gdzie wędrując wybrzeżem i uliczkami miasta docieraliśmy do interesujących nas miejsc. Niestety, ze względu na zbyt wietrzną pogodę nie udało nam się popłynąć na wyspę I'f i zobaczyć zamek D'if. Ciepło wydawało się być tylko przez okno. Myślę jednak, że im dalej w głąb lądu, tym byłoby lepiej.    
Francja to wielonarodowościowy i wielokulturowy kraj. Marsylia pod względem demograficznym zamieszkiwana jest głównie przez ludność arabską. Dlatego też nie polecam nocnych spacerów ulicami miast, szczególnie mało uczęszczanych. 
Życie we Francji wciąż jest bardzo drogie, chociaż szalone ceny podobno nie rażą już tak bardzo w oczy. Jeśli jednak chciałbyś/chciałabyś pozostać dłużej w tym kraju, lepiej mieć ze sobą sporo gotówki. Za 24h bilet komunikacji miejskiej trzeba wydać 5,10 euro, który de facto trwa tylko dobę i za chwilę trzeba kupić następny, natomiast najzwyklejsza Margherita, którą z pewnością dwie osoby nie najedzą się do syta kosztuje około 9 euro. Dla porównania, we Włoszech można zjeść taką samą podstawową pizzę, choć znacznie smaczniejszą za 5 euro. 
"Prawdziwe" życie rozpoczyna się po zachodzie słońca. Ku naszemu zdziwieniu, w żadnej z restauracji lub barów nie można było doprosić się czegoś do jedzenia przed godziną 19. Jeśli zatem jesteśmy głodni za dnia, to zawsze można zajść do marketu, których dosyć sporo lub na bazarek i kupić coś do przekąszenia. 
Jeśli chodzi o komunikację miejską, to ludzie poruszają się różnymi środkami transportu - metro, tramwaj, autobus, samochód, rower, należy jednak zwrócić szczególną uwagę na skutery pędzące ulicami miast. Ich posiadacze zdają się nie zwracać zbytniej uwagi na innych uczestników ruchu ulicznego. 
Z nielicznymi można dogadać się w języku angielskim, dlatego jeśli masz jeszcze czas przed wyjazdem - poznaj kilka słów po francusku. 
Marsylia ma bardzo specyficzny klimat. Wąskie ulice miasta i piękne widoki. Z dosyć niedalekiej odległości widać również było Alpy. 





Dość zaludnionym i odwiedzanym przez turystów miejscem jest oczywiście Stary Port oraz jego okolica. Stąd też można popłynąć na wspomnianą już wcześniej przeze mnie wyspę. 


/Fort Saint-Jean/


/katedra La Major/
/pałac Pharo - Palais du Pharo/

Na ostatnim zdjęciu w oddali na wzgórzu widać Bazylikę Notre Dame de la Garde. Warto się tam wybrać, chociażby by podziwiać piękne widoki na miasto. Odległość wydaje się dosyć imponująca, jednak da się dojść tam pieszo. Jest to dobry sposób, by po drodze podziwiać ulice Marsylii. Mniej wytrwałym proponuję jednak skorzystać z miejskiego środka lokomocji o numerze 60, który zawiezie pod samą bazylikę. Niestety, właśnie ze względu na chęć wędrówki do celu pieszo, nie udało nam się wejść do środka, gdyż niedługo po naszym dotarciu została zamknięta dla zwiedzających. 


/bazylika Notre Dame de la Garde/




***

Fez

Fez, to natomiast jedno z większych miast Maroka. Przyznam szczerze, że była to podróż, której najbardziej się obawiałam, lecz którą mimo wszystko najbardziej zapamiętam i miejsce, gdzie chciałabym jeszcze wrócić. Zarówno przybywając do Maroka jak i również z niego wyjeżdżając odpowiednie służby kontrolują Cię, w jakim celu i na jak długo tam przybyłeś/aś. Ludzie rządzą się swoimi prawami, które dla europejczyków wydają się być brakiem jakichkolwiek zasad. I może to właśnie ma swój urok, gdy napotykasz zupełnie inny świat. 
Dla przypomnienia walutą Maroka jest dirham marokański (MAD). Gotówkę chyba najbezpieczniej wymieniać w kantorze na lotnisku, aczkolwiek punkty wymiany walut można znaleźć również w obrębie miasta. 
Ruch uliczny w mieście jest zupełnie niekontrolowany. Chyba włączając się jedynie do ruchu głównych ulic obowiązuje tam jakakolwiek sygnalizacja świetlna. Poruszać się po mieście najwygodniej jest pieszo. Można również skorzystać z przepełnionych autobusów, których rozkład jazdy jest czasem trudno rozszyfrować. Najpopularniejszymi środkami lokomocji są tanie Petit Taxi, kursujące na krótszych trasach oraz drogie Grande Taxi, które poruszają się głównie na dłuższych odcinkach. Droższą taksówką jest zatem najłatwiej dojechać na lotnisko, jest również  to praktycznie jedyna opcja wydostania się stamtąd, gdy autobusy przestają kursować. Koszt dojazdu do miasta to około 150 dirhamów. Przed wyjazdem postanowiliśmy zaczerpnąć informacji właśnie na temat możliwości poruszania się po mieście. Podobno najlepiej korzystać z taksówek w kilka osób, wtedy też koszty dzielą się na kilkoro. Trzeba jednak liczyć się z nieuczciwymi taksówkarzami, którzy wykorzystują naiwność wycieczkowiczów. 
Komunikacja werbalna jest tam bardzo prosta. Jeśli nie znasz arabskiego, to na pewno dogadasz się po francusku lub w języku angielskim. Mało kto, włącznie z małymi dziećmi, nie zna tych języków. 
Wyjeżdżając do Maroka dobrze jest posiadać kserokopie ważnych dokumentów, a rzeczy wartościowe nosić najlepiej w saszetce pod bluzką. Ja miałam ze sobą małą torebkę, którą poza noszeniem na ramieniu dosyć często w tłocznych miejscach trzymałam również w ręku. Aczkolwiek po drodze mijaliśmy kilkakrotnie grupy wycieczkowiczów, którzy nieszczególnie troszczyli się o swoje podręczne manatki i bez obaw pstrykali zdjęcia nawet kosztownymi aparatami. Cóż, być może nie należy z góry zakładać, że jest tam na tyle niebezpiecznie, jednak zawsze należy wykazywać się odrobiną rozsądku. 
Ulice miast są brudne, często zasypane śmieciami lub po prostu zasikane. Jeśli liczysz na to, że znajdziesz kosz na śmieci, to się bardzo mylisz. Czasami jednak można spotkać duże kontenery składujące odpady.   
Jeśli masz ochotę spędzić urlop w Maroku, postaraj się zabezpieczyć przed tzw. klątwą/zemstą Faraona, która jest niczym innym jak zatruciem pokarmowym w krajach arabskich. Na szczęście nie dotknęła nas ta przypadłość, z uwagi na to nie wiem zatem jak można to leczyć. P.s. słyszałam jednak z doświadczenia innych, którzy to przeżyli, że najlepszy jest na to dobry alkohol ;) Jeśli więc całe szczęście nie musisz się męczyć - możesz coś zjeść. W samej medynie jak i na ulicy jest dużo targowisk, na których można kupić praktycznie wszystko!. Jeśli jednak spojrzysz w jakich warunkach handel się ten odbywa, z pewnością zapragniesz zjeść coś w bardziej hmmm humanitarnym miejscu. W samej medynie można pewnie znaleźć kilkanaście lub kilkadziesiąt restauracji, pubów, kawiarni itp. Będąc zatem głodni postanowiliśmy skorzystać z oferty jednej z nich. O jedzeniu jednak w dalszej części posta. 
Riad, to tradycyjny marokański dom, w którym mieszkaliśmy podczas pobytu w Fezie. Znajdował się on w części starej medyny. Medyna to stara dzielnica arabskich miast. Jest to coś w rodzaju osiedla, jednak trudno to do niego przyrównać. Jeśli chciałbyś/chciałabyś sobie wyobrazić jak to wygląda, to wyobraź sobie coś na kształt labiryntu. W medynie nie trudno zabłądzić lub krążyć w kółko. Ciasne uliczki są bardzo do siebie podobnie a drogowskazy są niestety często mylące. Przydatny może okazać się plan medyny jak i samego miasta, który też nie zawsze jest zgodny z rzeczywistością. Ciężko jednak go gdziekolwiek kupić a sukces może okazać się dosyć kosztowny. Tam na wszystkim trzeba oczywiście zarobić. Do medyny można dostać się przez kilka bram, chociażby taką:


W tej arabskiej dzielnicy panuje głównie brud i smród, łatwo jest zatem się wybrudzić lub zniszczyć ubrania. Życie tam się toczy od rana do świtu. Wędrując napotkasz niezliczoną ilość sprzedawców oferujących żywność, odzież, meble, przedmioty codziennego użytku oraz pamiątki. Ci ostatni szczególnie zapraszają do siebie, by obejrzeć ich towar. Ponadto znajdują się tam drobne zakłady pracy, mieszkania, wspomniane wcześniej punkty gastronomiczne oraz inne ważne miejsca. Ludzi jest tam tłoczno jak mrówek, czasem trudno się przez nich przecisnąć. Ponadto należy uważać na jeżdżących skuterami kierowców, sprzedawców z wózkami lub przyczepkami z towarem, wędrujące osiołki oraz robotników pracujących przy użyciu ciężkiego sprzętu. 









Nieodzownym, często uciążliwym a nawet i czasem dosyć irytującym elementem zwiedzania miasta jest nachalność tamtejszych mieszkańców, którzy w uporczywy sposób pragną niby zupełnie za darmo oprowadzić Cię po medynie. Nie jest to oczywiście za darmo i trudno jest niestety podziękować i przejść w spokoju jakąkolwiek uliczką. Trzeba mieć zatem dużo stanowczości i odporności na te zaczepki. 

Miejscem modłów jest oczywiście meczet. Wstęp do niego mają tylko muzułmanie, dlatego też zdjęcia można robić wyłącznie z zewnątrz. W starej medynie znajduje się meczet Al-Karawijjin, który został wzniesiony jako centrum uniwersyteckie. 





Będąc w medynie nie można nie zobaczyć garbarni Chourasa. Panuje tam totalny brud i smród moczu, jednak jest to najbardziej znane miejsce, w którym odbywa się farbowanie skór. Pracę robotników można zobaczyć z dachu, mieliśmy także możliwość przyjrzeniu się temu z bliska. Warunki są tam straszne a zapach wywołuje w człowieku odruch wymiotny. Zapewne dlatego dostaliśmy świeże liście mięty, które miały neutralizować ten przykry odór. 




Tak jak wspominałam już wcześniej, podczas zwiedzania medyny wstąpiliśmy do jednej z restauracji by coś porządnego zjeść. Niestety nie pamiętam nazwy, ale nie polecam, gdyż porcja jak to zostało przez nas określone "turystyczna". Za te same pieniądze (jeśli dobrze pamiętam to w Aladynie), choć niestety nieco dalej od medyny, niedaleko dworca autobusowego można zjeść prawie dwa razy większą porcję. Warto zatem tam zajrzeć przy okazji zwiedzania miasta. Tradycyjna marokańską potrawą jest tażin przygotowany w specjalnym do tego naczyniu. Taką potrawę można zamówić oczywiście w różnych wersjach. Do tego można zamówić marokańską sałatkę, która całkiem dobrze smakuje. W Maroko parzy się herbatę z dodatkiem świeżej mięty. 



Na coś słodkiego i w przystępnej cenie można się skusić w Cafe O'Clock, która akurat znajduje się w starej medynie. Pycha!!!


Wychodząc poza mury medyny napotykamy nieco inny świat. Po ulicy ludzie i pojazdy (te czerwone to właśnie Petit Taxi) poruszają się jak im się podoba. Wciąż jednak ten sam brud. 





I tak przemierzając ulice miasta napotykamy różne widoki.





Zieloną oazą spokoju i piękna są natomiast ogrody Bab Boujeloud, których widok zapiera dech w piersiach. Jest to pewna odskocznia od zaśmieconego miasta. 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz