Marsylia i Fez - krotkie streszczenie wakacji - WERSJA NA NOWYM BLOGU
Pomimo, że blog zyskał nowy wygląd i treści a posty zostały usunięte - postanowiłam (choć minęło od wyjazdu 2 lata) wrzucić ten wpis celem zaciągnięcia z niego informacji. Mam nadzieję, że kilka z nich się komuś przyda.
Edit:
No i właśnie przyszła pora na (foto)relację z podróży ;) Cztery państwa, pięć lotów. Było intensywnie.
Marsylia
Marsylia to jedno z największych miast na południu Francji. Położona nad
Morzem Śródziemnym w regionie Prowansja - Alpy - Lazurowe Wybrzeże.
Nasze zwiedzanie odbywało się głównie w okolicach Starego Portu w
Marsylii, zwanego Vieux Port, gdzie wędrując wybrzeżem i uliczkami
miasta docieraliśmy do interesujących nas miejsc. Niestety, ze względu
na zbyt wietrzną pogodę nie udało nam się popłynąć na wyspę I'f i
zobaczyć zamek D'if. Ciepło wydawało się być tylko przez okno. Myślę
jednak, że im dalej w głąb lądu, tym byłoby lepiej.
Francja to wielonarodowościowy i wielokulturowy kraj. Marsylia pod
względem demograficznym zamieszkiwana jest głównie przez ludność
arabską. Dlatego też nie polecam nocnych spacerów ulicami miast,
szczególnie mało uczęszczanych.
Życie we Francji wciąż jest bardzo drogie, chociaż szalone ceny podobno
nie rażą już tak bardzo w oczy. Jeśli jednak chciałbyś/chciałabyś
pozostać dłużej w tym kraju, lepiej mieć ze sobą sporo gotówki. Za 24h
bilet komunikacji miejskiej trzeba wydać 5,10 euro, który de facto trwa
tylko dobę i za chwilę trzeba kupić następny, natomiast najzwyklejsza
Margherita, którą z pewnością dwie osoby nie najedzą się do syta
kosztuje około 9 euro. Dla porównania, we Włoszech można zjeść taką samą
podstawową pizzę, choć znacznie smaczniejszą za 5 euro.
"Prawdziwe" życie rozpoczyna się po zachodzie słońca. Ku naszemu
zdziwieniu, w żadnej z restauracji lub barów nie można było doprosić się
czegoś do jedzenia przed godziną 19. Jeśli zatem jesteśmy głodni za
dnia, to zawsze można zajść do marketu, których dosyć sporo lub na
bazarek i kupić coś do przekąszenia.
Jeśli chodzi o komunikację miejską, to ludzie poruszają się różnymi
środkami transportu - metro, tramwaj, autobus, samochód, rower, należy
jednak zwrócić szczególną uwagę na skutery pędzące ulicami miast. Ich
posiadacze zdają się nie zwracać zbytniej uwagi na innych uczestników
ruchu ulicznego.
Z nielicznymi można dogadać się w języku angielskim, dlatego jeśli masz
jeszcze czas przed wyjazdem - poznaj kilka słów po francusku.
Marsylia ma bardzo specyficzny klimat. Wąskie ulice miasta i piękne
widoki. Z dosyć niedalekiej odległości widać również było Alpy.
Dość zaludnionym i odwiedzanym przez turystów miejscem jest oczywiście Stary Port oraz jego okolica. Stąd też można popłynąć na wspomnianą już wcześniej przeze mnie wyspę.
/Fort Saint-Jean/
/katedra La Major/
/pałac Pharo - Palais du Pharo/
Na ostatnim zdjęciu w oddali na wzgórzu widać Bazylikę Notre Dame de
la Garde. Warto się tam wybrać, chociażby by podziwiać piękne widoki na
miasto. Odległość wydaje się dosyć imponująca, jednak da się dojść tam
pieszo. Jest to dobry sposób, by po drodze podziwiać ulice Marsylii.
Mniej wytrwałym proponuję jednak skorzystać z miejskiego środka
lokomocji o numerze 60, który zawiezie pod samą bazylikę. Niestety,
właśnie ze względu na chęć wędrówki do celu pieszo, nie udało nam się
wejść do środka, gdyż niedługo po naszym dotarciu została zamknięta dla
zwiedzających.
/bazylika Notre Dame de la Garde/
***
Fez
Fez, to natomiast jedno z większych miast Maroka. Przyznam szczerze, że
była to podróż, której najbardziej się obawiałam, lecz którą mimo
wszystko najbardziej zapamiętam i miejsce, gdzie chciałabym jeszcze
wrócić. Zarówno przybywając do Maroka jak i również z niego wyjeżdżając
odpowiednie służby kontrolują Cię, w jakim celu i na jak długo tam
przybyłeś/aś. Ludzie rządzą się swoimi prawami, które dla europejczyków
wydają się być brakiem jakichkolwiek zasad. I może to właśnie ma swój
urok, gdy napotykasz zupełnie inny świat.
Dla przypomnienia walutą Maroka jest dirham marokański (MAD). Gotówkę
chyba najbezpieczniej wymieniać w kantorze na lotnisku, aczkolwiek
punkty wymiany walut można znaleźć również w obrębie miasta.
Ruch uliczny w mieście jest zupełnie niekontrolowany. Chyba włączając
się jedynie do ruchu głównych ulic obowiązuje tam jakakolwiek
sygnalizacja świetlna. Poruszać się po mieście najwygodniej jest pieszo.
Można również skorzystać z przepełnionych autobusów, których rozkład
jazdy jest czasem trudno rozszyfrować. Najpopularniejszymi środkami
lokomocji są tanie Petit Taxi, kursujące na krótszych trasach oraz
drogie Grande Taxi, które poruszają się głównie na dłuższych odcinkach.
Droższą taksówką jest zatem najłatwiej dojechać na lotnisko, jest
również to praktycznie jedyna opcja wydostania się stamtąd, gdy
autobusy przestają kursować. Koszt dojazdu do miasta to około 150
dirhamów. Przed wyjazdem postanowiliśmy zaczerpnąć informacji właśnie na
temat możliwości poruszania się po mieście. Podobno najlepiej korzystać
z taksówek w kilka osób, wtedy też koszty dzielą się na kilkoro. Trzeba
jednak liczyć się z nieuczciwymi taksówkarzami, którzy wykorzystują
naiwność wycieczkowiczów.
Komunikacja werbalna jest tam bardzo prosta. Jeśli nie znasz arabskiego,
to na pewno dogadasz się po francusku lub w języku angielskim. Mało
kto, włącznie z małymi dziećmi, nie zna tych języków.
Wyjeżdżając do Maroka dobrze jest posiadać kserokopie ważnych
dokumentów, a rzeczy wartościowe nosić najlepiej w saszetce pod bluzką.
Ja miałam ze sobą małą torebkę, którą poza noszeniem na ramieniu dosyć
często w tłocznych miejscach trzymałam również w ręku. Aczkolwiek po
drodze mijaliśmy kilkakrotnie grupy wycieczkowiczów, którzy
nieszczególnie troszczyli się o swoje podręczne manatki i bez obaw
pstrykali zdjęcia nawet kosztownymi aparatami. Cóż, być może nie należy z
góry zakładać, że jest tam na tyle niebezpiecznie, jednak zawsze należy
wykazywać się odrobiną rozsądku.
Ulice miast są brudne, często zasypane śmieciami lub po prostu zasikane.
Jeśli liczysz na to, że znajdziesz kosz na śmieci, to się bardzo
mylisz. Czasami jednak można spotkać duże kontenery składujące odpady.
Jeśli masz ochotę spędzić urlop w Maroku, postaraj się zabezpieczyć
przed tzw. klątwą/zemstą Faraona, która jest niczym innym jak zatruciem
pokarmowym w krajach arabskich. Na szczęście nie dotknęła nas ta
przypadłość, z uwagi na to nie wiem zatem jak można to leczyć. P.s.
słyszałam jednak z doświadczenia innych, którzy to przeżyli, że
najlepszy jest na to dobry alkohol ;) Jeśli więc całe szczęście nie
musisz się męczyć - możesz coś zjeść. W samej medynie jak i na ulicy
jest dużo targowisk, na których można kupić praktycznie wszystko!. Jeśli
jednak spojrzysz w jakich warunkach handel się ten odbywa, z pewnością
zapragniesz zjeść coś w bardziej hmmm humanitarnym miejscu. W samej
medynie można pewnie znaleźć kilkanaście lub kilkadziesiąt restauracji,
pubów, kawiarni itp. Będąc zatem głodni postanowiliśmy skorzystać z
oferty jednej z nich. O jedzeniu jednak w dalszej części posta.
Riad, to tradycyjny marokański dom, w którym mieszkaliśmy podczas
pobytu w Fezie. Znajdował się on w części starej medyny. Medyna to stara
dzielnica arabskich miast. Jest to coś w rodzaju osiedla, jednak trudno
to do niego przyrównać. Jeśli chciałbyś/chciałabyś sobie wyobrazić jak
to wygląda, to wyobraź sobie coś na kształt labiryntu. W medynie nie
trudno zabłądzić lub krążyć w kółko. Ciasne uliczki są bardzo do siebie
podobnie a drogowskazy są niestety często mylące. Przydatny może okazać
się plan medyny jak i samego miasta, który też nie zawsze jest zgodny z
rzeczywistością. Ciężko jednak go gdziekolwiek kupić a sukces może
okazać się dosyć kosztowny. Tam na wszystkim trzeba oczywiście zarobić.
Do medyny można dostać się przez kilka bram, chociażby taką:
W tej arabskiej dzielnicy panuje głównie brud i smród, łatwo jest
zatem się wybrudzić lub zniszczyć ubrania. Życie tam się toczy od rana
do świtu. Wędrując napotkasz niezliczoną ilość sprzedawców oferujących
żywność, odzież, meble, przedmioty codziennego użytku oraz pamiątki. Ci
ostatni szczególnie zapraszają do siebie, by obejrzeć ich towar. Ponadto
znajdują się tam drobne zakłady pracy, mieszkania, wspomniane wcześniej
punkty gastronomiczne oraz inne ważne miejsca. Ludzi jest tam tłoczno
jak mrówek, czasem trudno się przez nich przecisnąć. Ponadto należy
uważać na jeżdżących skuterami kierowców, sprzedawców z wózkami lub
przyczepkami z towarem, wędrujące osiołki oraz robotników pracujących
przy użyciu ciężkiego sprzętu.
Nieodzownym, często uciążliwym a nawet i czasem dosyć irytującym
elementem zwiedzania miasta jest nachalność tamtejszych mieszkańców,
którzy w uporczywy sposób pragną niby zupełnie za darmo oprowadzić Cię
po medynie. Nie jest to oczywiście za darmo i trudno jest niestety
podziękować i przejść w spokoju jakąkolwiek uliczką. Trzeba mieć zatem
dużo stanowczości i odporności na te zaczepki.
Miejscem modłów jest oczywiście meczet. Wstęp do niego mają tylko
muzułmanie, dlatego też zdjęcia można robić wyłącznie z zewnątrz. W
starej medynie znajduje się meczet Al-Karawijjin, który został
wzniesiony jako centrum uniwersyteckie.
Będąc w medynie nie można nie zobaczyć garbarni Chourasa. Panuje tam
totalny brud i smród moczu, jednak jest to najbardziej znane miejsce, w
którym odbywa się farbowanie skór. Pracę robotników można zobaczyć z
dachu, mieliśmy także możliwość przyjrzeniu się temu z bliska. Warunki
są tam straszne a zapach wywołuje w człowieku odruch wymiotny. Zapewne
dlatego dostaliśmy świeże liście mięty, które miały neutralizować ten
przykry odór.
Tak jak wspominałam już wcześniej, podczas zwiedzania medyny
wstąpiliśmy do jednej z restauracji by coś porządnego zjeść. Niestety
nie pamiętam nazwy, ale nie polecam, gdyż porcja jak to zostało przez
nas określone "turystyczna". Za te same pieniądze (jeśli dobrze pamiętam
to w Aladynie), choć niestety nieco dalej od medyny, niedaleko dworca
autobusowego można zjeść prawie dwa razy większą porcję. Warto zatem tam
zajrzeć przy okazji zwiedzania miasta. Tradycyjna marokańską potrawą
jest tażin przygotowany w specjalnym do tego naczyniu. Taką potrawę
można zamówić oczywiście w różnych wersjach. Do tego można zamówić
marokańską sałatkę, która całkiem dobrze smakuje. W Maroko parzy się
herbatę z dodatkiem świeżej mięty.
Na coś słodkiego i w przystępnej cenie można się skusić w Cafe O'Clock, która akurat znajduje się w starej medynie. Pycha!!!
Wychodząc poza mury medyny napotykamy nieco inny świat. Po ulicy
ludzie i pojazdy (te czerwone to właśnie Petit Taxi) poruszają się jak
im się podoba. Wciąż jednak ten sam brud.
I tak przemierzając ulice miasta napotykamy różne widoki.
Zieloną oazą spokoju i piękna są natomiast ogrody Bab Boujeloud,
których widok zapiera dech w piersiach. Jest to pewna odskocznia od
zaśmieconego miasta.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz